WITEK
Witka znali wszyscy. I wszyscy lubili. Fotograf, nauczyciel, przyjaciel . Spod jego ręki wyszły chyba nie setki, a tysiące adeptów fotografii. Ona była w jego życiu zawsze. Choć nie lubił o niej wiecznie rozprawiać. Gdy umawialiśmy się na pieczonki zwykle jęczał : ” Tooosaaa…. Tylko proooszę… Niech chłopaki nie gadają ciągle o fotografii- mam tego po uszy na co dzień… „ Jego zdjęcia zawsze były delikatne i osobiste. „Wojaczek”, „Pomosty”.. Przez dwadzieścia lat nigdy nie widziałem go rozgniewanego, złego, agresywnego. Nie słyszałem o nikim złego zdania, złośliwości pod czyimś adresem. Uśmiechnięty, pełen dystansu do świata, ludzi i siebie. Zawsze w biegu, wiecznie z kalendarzem w ręku. Pełen energii i chęci życia. Właśnie kupił nowy aparat, cieszył się. Wyciągał rękę po filiżankę kawy. Nie dosięgnął. Upadł.
Witek Cichocki umarł nagle 16-go listopada 2019.
Szkoda, że nie wierzę w Boga. Mógłbym sobie wtedy tłumaczyć, że może chciał żeby ktoś mu zrobił dobre zdjęcia.